Nad czarnym brzegiem Styksu s
Za śmierci czarnym cieniem drepczę
wyczerpany
w welonach czarnych kruków frunę nad
dachami.
I gdy dotarłem nocą zdeterminowany -
na moście w krzyku Munka powiało
strachami
Jeszcze mroczny jęk ciszy trwa jak zew
ostatni,
a światełko przenika pomroczność tunelu.
Swoje życie na haku zostawiłem w szatni
z obolem w sinych ustach podążam do
celu.
Cerber u stóp się łasi, zasypiając przy
mnie,
i cicho się zrobiło na Charona łodzi.
Styks leniwie się toczy, szemrząc dość
przyjemnie
szkoda tylko że Słońce tu nigdy nie
wschodzi.
Czarna mgła otuliła mój żywot garbaty
A na Polach Marsowych kwitną czarne
kwiaty
Komentarze (33)
przesmutny i przepiękny zarazem...
Kiedyś napisałem podobny wiersz - jak chcesz porównać:
"Na Styksie" dodany 1 stycznia tego roku - ale, mimo
funeralnej tematyki, Twój obraz jest znacznie
cieplejszy od mojego.
tak to już jest ... meta blisko ... zielone światło
... czyli droga wolna i powolutku to światła w tunelu
podążamy ...