Nadzieja i jej uśmiech
Szare choć ciepłe durne promyki.
Ze słońca poczęte ku naszej uciesze.
Nabrały w mych oczach tak jak
czerpakiem,
Po brzegi pełnym nadziei człowieczej.
Wśród stert suchych klonowych liści,
Z próżności obłudnie wysnutych uciech..
Przez Lasy z kącików ust obniżonych,
Wypatrzył mnie błogi bogini uśmiech.
Pokazał oczom jak patrzeć.
Uszy wyczulił na dźwięki.
Dusze nastroił na miłość.
autor
ksiezyc
Dodano: 2008-05-27 00:03:07
Ten wiersz przeczytano 574 razy
Oddanych głosów: 5
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
Podobają mi się Twoje metafory, ale niestety nie
wszystko jest dla mnie jasne w Twoim wierszu. trochę
zbyt duzo sprzeczności, ale mam wrażenie że to celowy
zabieg z Twojej strony
Bardzo plastyczny wiersz, ladnie napisany. Romantyczna
i dzwieczna puenta