Nadzieja umiera ostatnia...
Szemrane słowa koszmaru letniego
Nieustająca pogoń za cieniem tego
Co odeszło w zapomnienie...
Krzyk aniołów zgwałconych za bezcen.
To wszystko już było.
Nie będzie inaczej...
Czarna rzeczywistość spojrzenia
Dziś jest zbyt niepewne, aby myśleć o
jutrze.
Słońce ukryło już dawno twarz
Wykluczając siebie jako świadka
Woli milczeć w tempej zmowie cierpienia.
Będąc nieme może tylko patrzeć.
Nadzieja umiera ostatnia...
Tak kiedyś ktoś mądry powiedział
Ty nie chcesz mnie wysłuchać
Więc ona też musi zginąć...
Ona musi zginąć
Gdy pośród wspomnień chwili
Modle się o jej smierć...
Zasypując uczucie popiołem.
Stracony czas oparty na kłamstwach
Teraz widzę jak płacze umierając
Zdeptana u źródeł prawy...
Tu nie ma już litości.
Nie to już nie boli...
Czuje dziwny spokój
Wbijając w pierś nadziei sztylet
Trzeba umieć się pogodzić z losem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.