Nagana
Ukarano mnie naganą,
Popełniłem wykroczenie.
Nie wiedziałem tego rano,
Jakie zmierza przeznaczenie.
Wina była oczywista,
Polecenie to rzecz święta.
Marny ze mnie optymista,
Długo będę dzień pamiętał.
Ja nie gniewam się, nie krzyczę,
Pod naganą podpisuję.
Ale na łaskawość liczę,
Winy, bowiem swej nie czuję.
Odmówiłem, bo czas gonił,
Odmówiłem , bo musiałem.
Nie użyłem ciężkiej broni,
Tylko słowa nadto śmiałe.
Konsekwencji zbieram baty,
Prezes będzie decydował.
Ja się zwracam jak do taty,
Aby srogość w sobie schował.
Już nie będę taki butny,
Czasem zrobię nadgodziny.
Niech odwróci los okrutny,
I wybaczy drobne winy.
Komentarze (4)
"Słowa nadto śmiałe" -czasem trudno zapanować nad
emocjami..
Bolesne doświadczenie, trzeba wyciągnąć z niego
wnioski..
Pozdrawiam. Trzymaj się :)
Też to przeżyłem Teraz się wyciszyłem.Za dużo nie
mówić.Dobry wiersz.
:)
Dobre. Miło, że do życia podchodzisz optymistycznie.
Pozdrawiam
Ważne, że przyznałes się do błedu. Szefowie nie lubią,
gdy nie wykonuje się ich poleceń.Pozdrawiam.