Naprzeciw krzaków dzikich róż
Tobie po raz kolejny...
Idę alejką w parku
Siadam na tej ławce co zwykle
Naprzeciw krzaków dzikich róż
Zamykam oczy
Ogrzewam twarz w promieniach zachodzącego
słońca
Czekam....
Mija kilka chwil
Czuję dotyk na ramieniu
Ktoś zasłania mi oczy
Dotykam tych dłoni
Już wiem...
Szczęśliwa tą chwilą
Przytulam się delikatnie do Ciebie
Boję się że znikniesz
Pryśniesz jak bańka mydlana
Myślę: trwaj chwilo!
Siadasz obok mnie
Obejmujesz
Czuję szybkie bicie Twego serca obok
swojego
Zamykam oczy z uśmiechem na twarzy
Mija kilka chwil
Otwieram ponownie oczy
Jest noc...
Zniknąłeś
To był sen
Piękny sen
Zasypiam z łzą na policzku
Z postanowienie pójścia tam
Na ławkę naprzeciw krzaków dzikich róż
Z nadzieją, że pojawisz się naprawdę...
Z nadzieją, że sen się ziści...
Takie małe natchnienie pod wpływem wrześniowego słońca...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.