NAWIEDZONA DZIKUSKA...
..bez interwencji skalpela chirurga, wycięłam skrawek bolącej mnie duszy...już go nie ma...i dobrze mi z tym tak...:-)
dom z basztą....
ciemna okolica...
mieszkało tu jej serce,
utopione przed laty....
w nocy brak tchu sprawiało, że
umierała...
ale tylko na chwilkę....
i tylko pisała wiersze...
schowana w słowie....
sarkastyczna, inteligentna....
skondensowana w jednym westchnieniu...
nawiedzona...
dzikie iluminacje układała....
uzależniona...od siebie....
toksyczna dla złych ludzi....
wonią pieszczoty mokrej dla Niego...
usypiała wciąż w niedosycie...
piszczących szaleństw,
lecz zawsze wolna...
...i tak już zostanie...
bo Boga aprobatę na siebie samą
uzyskała....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.