Neurotyczna wydmuszka
Pisany z myślą o nerwicy... jej zabójczej smak chwili kwaśicy ;(
Myśli biegną a ja stoję
Wewnętrzny świat z zewnętrznego nimi
kroję
Z przeżytych wrażeń, coś wyłożę
Z wrodzonej przesady coś dołożę
Słowa w odwrotnej kolejności ułożę
Rozwinę dnia zwoje i poplątam
w ciężkie znoje
To co zdecydowałem poddam próbie
Wiem, że jeszcze chwila i się pogubię
Jeszcze moment i zapomnę
po co to było, do czego to służyło
Bo coś nowego już mnie zamroczyło
Pozbieram jeszcze trochę innych
z życia wrażeń
Żeby było przemyślniej,
ujmę coś z hierarchii wierzeń
Dodam irracjonalne równanie,
które zjadłem oczami na śniadanie
Wymażę wszelkie różnice,
kredą rzucę o tablicę
Z prostego celu swój umysł obnażę
Szaleństwo wyrażać będzie moje oblicze
Po krzywemu ten wyraz obliczę
Przywiążę do siebie dzika
i zabawię się w mądrego magika
Wzbiję się na miotle ciesząc się,
że coś wyczarowałem
Czarownicy dałem różdżkę,
niech zaskarbi sobie muszkę
Z prostych rzeczy własną iluzję
w głowie narysowałem
Ale niezręczny ze mnie magik...
z przodu czekał na mnie zmazik
O miotle zapomniałem...
w myślach ją także zmiksowałem
Spadając razem z wiórami,
Już myślami z powrotem wychodziłem
szalonymi schodami
Nie zjem spokojnie obiadu
Będę szukał w zupie komplikacji jadu
Nigdy nie powiem:
Zjadłem obiad, był smaczny
Moja psyche to wypaczy
Błąd w jakiejś nazwie wypatrzy
Talerz z pożywki opróżni
Naleje dawkę mętliku z próżni
Spodek zacznie latać
Łyżkę dostanę od koparki
Moje szczęki będą zgłodniałe kłapać
Przecież ja nic nie mogę w usta złapać!
Na kolacje będzie strachu wiele
Bo już wiem: uczyniłem dziś nie wiele
Nie byłem też w kościele
Wolałem zmarznąć tam gdzie innych
ideologicznych wyrzutków wiele
Na dobranoc pościel zmielę
W poduszkę wbiję nerwów igły
Swoją wartość
nabiję na koszmarne widły
Zatracone tego dnia powinności
Będą kłuły, jak w podniebienie ości
Z powinności mam powidło
Bo porządek to nieznany mi obrządek
Na rybie widzę ości
Bo lubię patrzeć w głębokości
Sądzę, że tam pływają mądrości,
aż do szpiku kości
Moje wnętrze od spełnienia
ciągle pości
Zaprosiłem w siebie
zbyt wielu zachłannych gości
Może z kimś w parze odlecę
Ale to być morze może
Więc znowu w nim utonę
Bo w głowie mam myśli ponad tonę
Może morze wyparuje
Wtedy przejadę się szybko
po jego dnie na motorze
Z nadzieją, że jadąc po prostej,
na jajecznicę jeszcze zdążę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.