nie przysypujcie mnie...
Wyrywam swe ciało do przodu,walczę z
łańcuchami,
walczę z samotnością,nie chce jeszcze w
jej objęciach serca zostawić!
Napinam ciało w ostatku sił,zrywam mocne
łańcuchy,
lecz co to za bój,gdy wciąż nowe się
pojawiają,oplatają mnie i duszą!
Ranię znów skórę,przecinam wzdłuż i
wszerz,
i ciągle do przodu,teraz lub nigdy,nie
pójdę na rzeż!
Nie chcę jeszcze podnosić białej flagi,to
nie mój czas na spuszczenie wzroku,
wprost na sztylety Twoje wolę wbić się
Cierpienia Królowo!
Boże!Przecież młody jestem,jeszcze nie chcę
położyć się pod płotem w ostatnim
oczekiwaniu,
aż słudzy śmierci przysypią mnie jesiennymi
liściami!
Nie wyszło mi w życiu,jedna chwila i bruk w
imię wolności,
pusta lodówka i puste serce,czy tak ma
wyglądać mój marny już koniec?
Pragnę upadając chwycić się jakiejś
gałęzi,
która kolcem nie zaszczuje,swymi splątanymi
mackami mnie nie uwiezi.
Potrzebuję przywdziać sandały,albo lepiej
glany!
By więcej już stóp na kamieniach nie
ranić.
Potrzebuję wody!Powietrza!Potrzebuję
życia!
Kocham je przecież,a ono wciąż milczy.
Nadal będę je adorował,nadal zabiegał o
jego spojrzenie,
lecz ile jeszcze mam sił,nie wiem i boje
się odpowiedzi.
Już nie chcę nawet podnosic głowy,nie chcę
patrzeć w horyzonty,
nie chce wierzyć i pragnąć,bo coraz
bardziej boli.
Lecz serce daleko z przodu,przed
myślami,gna jak szalone!
Nie uznaje poddania,nie będzie jak
inni,sługusem Samotności.
Nie chcę czyścić już nagrobka przed
ceremonią,
własnego pogrzebu w pustce,gdzie nikt
kwiatów nie złoży.
Pragnę Ciebie Aniele!Pragnę wciąż tego
samego kwiatu,
tej samej gwiazdy,na twarzy mej słodkiego
wiatru.
Może już niedługo,a może wcale nie!
Wypinam pierś na ciosy,w końcu
przyzwyczailem się!
Lecz Boże!Czy to nazywasz
przeznaczeniem?Czy w to każesz nam
wierzyć?
Przecież możesz wszystko...więc pozwól mi
nie płakać,pozwól życie przeżyć!
Pozwól mu odwrócic się i niech wreszcie
powie mi:
Teraz Twoja kolej,Ona czeka...Idż!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.