nienawidzę długopisów 2
nienawidzę długopisów
mają ostre zakończenia
i produkują wyraźne linie
których nie da się
w żaden sposób wymazać
są niebieskie albo czerwone
czy zielone jak źdźbła traw
niebieskie popełniają moje błędy
czerwone je podkreślają
a zielone ? cholera wie
do czego służą
nienawidzę długopisów
to wskaźniki które nie wskazują
kierunku
tylko wypominają ten obrany
strzykawki
których mam pełne kieszenie
i szuflady
z wystającym żądłem
wielokrotnego użytku
a więc nie pszczelim
nic dobrego nie mogę się po nich
spodziewać
podsuwam im kartki
lubią jeść to co czyste
jestem na nie skazana
są wszędzie
nawet za darmo
mogłabym kupić pióro
ale musiałabym uzbroić się
w naboje
i akceptować jego wylewność
co za różnica !
zawsze są ofiary
mogłabym też przestawić się
na ołówek
wprawdzie można go wymazać
ale kartka i tak jest zużyta
i trzeba mu obcinać głowę
systematycznie
nienawidzę długopisów
ale mamy tylko siebie
najdelikatniej
Komentarze (9)
Ciekaw wiersz egzystencjalny
cóż od pewnych spraw nie da się uciec, a życie samo
nam pisze scenariusze czasem barwi czerwienią, czasem
zieleni się nadzieją i czasem już niestety długopis
się wypisuje,
sorry za mój komentarz, chyba nie dorosłam do
komentowania Twoich wierszy, ale lubię je czytać i
jestem zawsze pod wrażeniem gdy je czytam.
Dobrej nocy Marto życzę:)
nie wiem czy dobrze interpretuję przesłanie wiersza
ale chyba chodzi o nałóg narkotykowy, z którego trudno
się uwolnić a skutki opłakane Pozdrawiam:))
Witaj. Nic nie poradzimy, ze zycie zapisuje sie tymi
dlugopisami...ktore czasami mozna zamienic na pioro.
Ostrosc z jakim zycie pisze nasz scenariusz, ktorego
nie da sie wymazac a w ktorym bledy zawsze sa
podkreslane na czerwono... zapis bedzie i tak sie
odbywal, dopoki nie dojdzie do ostatniej linijki i
zapisze wyraznie ... koniec. Moc serdecznosci Marto.
Smutkiem powiało i nizdecydowaniem Zatrzymały mnie
wersy
nienawidzę długopisów
to wskaźniki które nie wskazują
kierunku
tylko wypominają ten obrany
strzykawki
których mam pełne kieszenie
i szuflady
z wystającym żądłem
wielokrotnego użytku
a więc nie pszczelim
nic dobrego nie mogę się po nich
spodziewać
Kojrzy mi się z chrobą
Czyżby cukrzyca napawala Peelkę zniechęceniem
Jeszcze pomyślę Dzisiaj jestem już śnięta
Pozdrawiam serdecznie
Leon.nela w tych latach, w których żyłam też były
podnoszone oczka w pończochach, mleko w butelkach, nie
było flamastrów i jarałam się z kolorowego długopisu,
oranżady w proszku, którą jadłam palcami (pamiętam
jakie były czerwone od niej), marzyłam o piórze na
naboje, gumce do mazania, piórniku... ale nie o to tu
chodzi i nie w tym rzecz
w sumie to peelka niezdecydowana - dałabym a boję
się... Tak się nie da. Pozdrawiam :)
dobra rzeczywiście tak bywa jak piszesz,a jak ja się
cieszyłem gdy dostałem długopis z zielonym tuszem
i ciesz się że nie żyjesz w latach sześćdziesiątych
gdy długopisy oddawało się do nabicia trzy złote
kosztowało a potem zawsze ciekły i książki i zeszyty
zalewały
wtedy wydawało by się / zlane długopisy, podnoszono
oczka / w pończochach,lichtarzyki do świec na choinkę,
anielskie włosy, mleko w butelkach szklanych marmolada
w blokach 25 kg i masło solone oranżada w proszku
takie mieliśmy luksusy/ a tobie długopis pióro ze
stalówką kałamarz w ławce
Bardzo ciekawe i pomysłowe.