Niepewność moja
Dla tych którzy kochają całoroczne od początku do końca od końca do początku
duszne lato
sączy przez białe ciało
swoje śmieszne małe kosmyki
co się stało
co się z nami stało?
Gdzie Twoje orzechowe włosy?
gdzie słońce w kolorze papryki?
Zamykałaś kiedyś przestwór cały
w szklance samotnej na stole
topiąc ciszę drżącym "mój" inne słowa się
bały
łyżki nawet tańczyły w kole.
Szalona, dzika
w pełni roztargniona
niepoprawnie zgięta politycznie
Zimna, gorąca zimna rozogniona
to cała ona apodyktycznie.
i jakby się chciało w twoje oczy
wejrzeć lirycznie
gdy tłukłaś zaślubne talerzyki.
powiedzieć z lekka szeptem
stój uchwyć metaliczne tony
mojej muzyki.
Istna grafomania na papierze
nieskładnie bezradnie
a wzmaga wredne serce do tysiąca uderzeń
aż biedne zdyszałe na drewnianą podłogę
upadnie.
I tak stoję przed Tobą
z sercem na dywanie
z duszą w zbiegłym oddechu
czekam co się zaraz stanie
chowając dygoczący strach w śmiechu.
I każda cząstka mnie drży
każda pęka bezpowrotnie
każda nazywa się Ty.
agramatyczna niestatystyczna
piękna nieumownie
TY.
Komentarze (1)
Doskonaly wiersz.Chcesz,zeby byla znow
szalona,niepoprawna politycznie,zmienna w
nastrojach,dzika,niepewna twych uczuc? Czy moze ufnie
kochajaca?Czego sie boisz,wiesz
chociaz?