Niezagojone
Nie umiałem. Nie chciałem. Nie mogłem.
Byle jako to wyszło. To wszystko.
Marynarkę zakładam i spodnie.
Obojętny na przeszłość i przyszłość.
Teraźniejszość znów liczy się mocno,
Gdy umiałem. Gdy chciałem. Gdy mogłem.
Popatrzyłem przez chwilę przez okno
I bez przerwy bawiłem się ogniem.
Potem chwila co przyszła i trwała.
Będę umieć lub zechcę być może
Stąd odległość od ciała do ciała.
Tyle innych rozterek i schorzeń.
Nie umiemy na pamięć ról swoich.
Umiejętność i wola. Możliwość.
Rzeczywistość mi ran nie zagoi,
Gdy codziennie zadaje je miłość.
Gregorek, 14.2.21
Komentarze (10)
Smutny wiersz
Pozdrawiam
ładna ale smutna melancholia,
serdeczności zostawiam:)
smutna ta melancholia- rany miłości najdłużej sieę
goją.
Czasem refleksje przychodzą za późno, tak to
odczytuję.
Pozdrawiam
Nie zawsze miłość przynosi radość. Dobry wiersz.
Pozdrawiam :)
Wiersz bardzo ładny...każda miłość raduje i przynosi
smutek i ból...pozdrawiam serdecznie i optymistycznie.
Ładny wiersz
Ostatnio mamy szczęście i ten sam timing... Pozdrawiam
Wiersz.
Niestety, miłość poza szczęściem i euforia przynosi
też cierpienie...
Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)