Nieznajomy Pan...
Nie traćmy nadzieji...
Widziałam Cię, gdy mój autobus mijał
przystanek.
Spojrzałeś się a ja odważyłam się na
uśmiech.
Odwzajemniając go pobudziłeś moją
wyobraźnię.
Po zamknięciu oczu niemal natychmiast
przywołałam twój obraz w pamięci.
To było jak film.
Ja wysiadłam z autobusu podszedłeś do mnie
i zaprosiłeś na kawę.
Wymieniliśmy się telefonami.
Byliśmy w kinie, potem u Ciebie.
Snułam ten sen nocami z nadzieją,
że znowu Cię ujrzę.
I stało się.
Ujrzałam.
W koloratce, odczytywałeś kazanie w moim
kościele.
Nie było mi smutno gdy Cię ujrzałam.
Bo wiedziałam że zawsze możemy porozmawiać.
...bo przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.