Nocą...
Przesuwam nas po liczydle czasu,
Dzień po dniu nizam koraliki oczekiwania
kreśląc miękkim owalem ust niespełnienie
Marzę że gdzieś daleko,
późną godziną
nasz księżyc,
srebrzy twoje dłonie,
i stajemy się jednym
w kolorze masy perłowej
Teatr cieni na jasnym ekranie
prześcieradła, wibruje niedosytem i
zapachem uniesienia
opadając w ostatnie westchnienie
Kiedy szarość
poranka maluje kontury świata,
my zagubieni w sobie
zapadamy w najpiekniejszą szczęśliwość
spełnienia...
Komentarze (7)
Piekny erotyk :)
Ładne marzenia.
Pozdrawiam :)
Cudenko !
Przepiękne wersy,
pozdrawiam serdecznie:)
Piękny wiersz.
Piękne wersy.
niedosyt, niespełnienie- a my tak pragniemy miłości.