w objęciach śmierci
Zastygłam bez ruchu...
dostałam siarczysty policzek
i zamaszysty ruch nożem prosto w
serce...
choć bolało nadstawiłam drugi...
i upadłam pod ciężarem upokorzenia...
krew pomieszana z łzami nie dała
ukojenia..
dosięgnęłam dna w swojej niemej walce o
miłość...
w niemym krzyku o pomoc..
Zaszczuta świadectwami swoich
"przyjaciół",
którzy kochali,pomocy szukali
a potem samą zostawiali...
nie umiałam sobie z tym poradzić...
wzięłam żyletkę...szukałam
przyjaciela...
i na oślep się ciełam...
ból duszy zastąpiono bólem ciała.
tylko czemu ze szpon śmierci się
uratowałam?
kochać mi przyszło a nie być kochaną...
dzień za dniem ucieka... nocy milion
samotnych było...
a w sercu?-
ciągle to
samo....
"są takie chwile jak sztylety, rozrywają duszę w kilka sekund"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.