Och weno
znowu przybywa nie wiadomo skąd
dumna i pyszna
rozsiada się wygodnie
w zakamarkach duszy
na krawędzi rozpaczy
w weneckim lustrze
rozkłada parawan
rozmywa się rzeczywistość
spłyca się ocean suszy
a ona uwalnia słowny potok
z finezją łączy miłosne wersy
chełpi się słowem
wybiórczo rzuca pojedyncze dźwięki
jak wytrawna dyrygentka
batutą włada
och weno
z wdziękiem posługujesz się mną
karm proszę
słowem tak długo
jak sił ci starczy
ja chłonę ich pokłady
by spisać twoje dary
Komentarze (7)
Dziękuję bardzo za komentarze,cenne uwagi i oddane
głosy. Pozdrawiam:)
I tak trzymaj. Niech Wena będzie Twoim Dobrym Aniołem.
:):)
Czytelny przekaz. Chyba do pierwszego wersu wkradło
się zbędne "z", a do "chełpi" literówka. Miłej
soboty:)
Fajnie że jest.
Podoba mi się.
Wena jak bratnia dusza,
chyba wszyscy pragniemy jej obecności,
ładne metafory,
pozdrawiam serdecznie:)
sisy89,dziękuję bardzo:)
A ja ciągle na nią czekam...
Pozdrawiam serdecznie :)