Oczy...
Zaglądam w Twe oczy nieustannie...
I zatapiam się w ich głębi jak w
jeziorach
górskich latem, co to o różnych dnia porach
coraz inną barwą patrzą na mnie...
Raz są mgliste, jakby nieobecne,
jakby jeszcze w snu oparach zanurzone,
a czasami jakimś smutkiem nawiedzone
rodzą perły szkliste łez serdecznych...
Częściej jednak w nich iskierki złote
uśmiechowi na Twej twarzy towarzyszą...
a nad nimi włosy zwiewnie się kołyszą
jak łabędzie skrzydła przed odlotem...
A najpiękniej, kiedy mówią do mnie,
tą milczącą mową oczu zakochanych,
jakby spiesząc wcześniej od ust
rozszeptanych
z wieścią, że kochają nieprzytomnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.