w oddali coś prawie jaśnieje
mam tyle dłoni, że jem łyżką,
żartuję z talerza, bawię się ubraniem,
gdzieś tam tonę we własnym mleku,
i rozumiem, rozumiem swój schyłek, upadek
poniżej brody,
echo ciała które ciągle rośnie,
pośladki bez rumieńców,
późno już,
w rękach grzeję przedostatni obiad tego
dnia,
ale obcym mów że korzystam z zapałek,
że wszystko gotuję na wolnym ogniu,
zupełnie tak jak inni
autor
Krzysztof.El
Dodano: 2015-07-02 17:04:08
Ten wiersz przeczytano 518 razy
Oddanych głosów: 9
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (10)
Ciekawy :)
Świetny wiersz.Pozdrawiam:0
Oby tak wszyscy traktowali własną niedoskonałość,
brawo:)))
Baardzo. :) Niezawodnie oryginalnie :)
I chciałoby się tak jak inni..., paskudne przemijanie
- a tylko warto trwać gdy humor nie szwankuje..
Bardzo ciekawy, nietuzinkowy wiersz. Daje do
myślenia...
Bardzo ładnie. Pozdrawiam.
Świetny egzystencjalny wiersz. Oryginalne środki
wyrazu.
/Prawie/ jak Salomon u schyłku. Nie ma to, jak być
królem. Do końca.
Świetnie piszesz:))
+))