Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Oni i kosmos

(fragnent opowiadania)

1. Ja

Ta Mniejsza wcisnęła się pomiędzy Ja. Siedzimy za plecami Tego Wielkiego, który dotyka kolorowych światełek zawieszonych w powietrzu. Ja się boimy. Trzęsiemy się ze strachu. Chcemy złapać się za ręce, ale Ta Mniejsza mocno trzyma. Nie mamy odwagi wyrwać naszych spoconych dłoni z jej rąk. Ja mamy cztery ręce i cztery nogi. I dwie głowy. Oni mają po jednej głowie i po jednej parze rąk i nóg. Tak jak Mama i Tata. I inni.
Rozumiemy prawie wszystko, co oni mówią do Ja, ale nie odpowiadamy. Ja nie odpowiada nikomu. Nawet mamie i tacie. Mamy swój sekretny język, w którym się porozumiewamy. Są to pomruki i zaśpiewy. Emocje i doznania fizyczne odczuwamy wspólnie. Do tej pory był to przede wszystkim ból, strach i smutek. I ukojenie wtedy, kiedy Ja trzymamy się w ramionach i dzielimy się wszystkim. Ale teraz nie wiadomo, co będzie dalej. Teraz Ja skomlimy żałośnie z tęsknoty za bliskim kontaktem fizycznym. A jeśli rozdzielą Ja na zawsze? To byłoby straszne! Dużo bardziej niż wtedy, gdy tata zamyka Ja w ciemności.
Pewnego dnia tata wsadził Ja do szafy. Na bardzo długo. Ja skowytało ze strachu. Słyszeliśmy płacz i odgłosy razów. To tata znowu bił mamę. W końcu jej stłumione przez drzwi szafy krzyki ucichły. Próbowaliśmy wyjść, lecz szafa była zamknięta od zewnątrz. Tata i mama chyba o nas zapomnieli, bo zrobiło się bardzo gorąco i duszno i Ja straciliśmy świadomość. Kiedy się ocknęliśmy, leżeliśmy obok siebie na koi rodziców. Natychmiast się spletliśmy w ciasnym uścisku. Mama i tata siedzieli przy stole i znowu pili palącą wodę. Kiedyś Ja posmakowaliśmy jej, gdy rodzice zasnęli. Krztusiliśmy się, bo była wstrętna.
Gdy rodzice wypili, tata wyciągnął takie białe kulki. Mama nie chciała ich połknąć, ale tata siłą włożył je do jej ust. Wkrótce mama usnęła na podłodze, a tata położył się na koi. Zaczął głośno chrapać. Leżał tuż obok Ja. Długo wstrzymywaliśmy oddech i baliśmy się choćby drgnąć, by nie obudzić taty. Kiedy był bardzo zły, bił Ja tym, co miał pod ręką.
Mama leżała skulona na dywanie. Miała posiniaczoną twarz i spuchniętą wargę. W kąciku jej ust zastygła krew. Już nie spała, ale nie poruszała się. Z jej oczu spływały łzy, których nawet nie próbowała ocierać. Ja bardzo chcieliśmy się do niej przytulić. Tak bardzo, że ostrożnie spełzliśmy z koi i na zdrętwiałych rękach i nogach pokicaliśmy do mamy. Przylgnęliśmy do jej ciała i wtedy Ja także zasnęliśmy.
Wkrótce zrobiło się prawie całkiem jasno i Ja obudziliśmy się. Mama mówiła coś do kompa taty. Ja wiedzieliśmy, że ten okrągły guzik, przypięty do koszuli Taty to komp. Mama od kilku spań prosiła Tatę, żeby oddał jej bransoletkę, ale on bardzo na nią nakrzyczał i nie zgodził się. Szkoda. Mama czasem włączała holo i oglądaliśmy bajki, gdy taty nie było w domu.
Teraz Ja słyszymy, jak Mama rozmawia z kimś niewidocznym. Mówi cicho, jednocześnie zasłaniając usta ręką. Ale Ja mamy bardzo dobry słuch. Mama szepcze błagalnym tonem:
– Proszę przyjechać i zabrać go. Dłużej tego nie wytrzymam! Tak, ja też piłam kwaks i zażywałam rilon. A co miałam zrobić? On mnie do tego zmusił. Znowu mnie pobił. Zamknął dzieci w szafie! Prawie by się tam udusiły! – szlochała cichutko. – Tak, adres zgadza się. Proszę, przyjedźcie jak najprędzej, dopóki on śpi. – Bedę czekała przy drzwiach – zapewniła mama. Potem ostrożnie zbliżyła się do taty i przypięła kompa z powrotem do jego koszuli. Zachrapał głośno, ale nawet nie drgnął.
Mama stanęła przy drzwiach i gdy tylko usłyszała kroki na schodach, szybko je otworzyła. Do mieszkalnika weszli dwaj Wielcy. Obudzili Tatę i wyprowadzili na zewnątrz. Tata wychodząc wykrzykiwał, że i tak się z mamą policzy.
Ja i mama zostaliśmy sami. Znowu przytuliłliśmy się do siebie i zasnęliśmy. Ale nie na długo, bo wkrótce przybyły dwie Mniejsze. Najpierw krzyczały na mamę, która znowu płakała, tym razem bardzo głośno. Pomimo naszych protestów, Ja zostaliśmy wyciągnięci z objęć mamy. Nie pomogły jej błagania i płacz ani nasze wrzaski i wierzganie.
Pierwszy raz w życiu Ja znaleźliśmy się poza naszym mieszkalnikiem, w dodatku bez mamy i taty. Siłą wepchnięto Ja do dziwnej olbrzymiej szafy, która miała dookoła okna. Jedna z Mniejszych mruczała uspokajająco jakieś słowa, ale Ja byliśmy zbyt przerażeni, by cokolwiek zrozumieć. Obie Mniejsze także weszły do szafy.
– Nie bójcie się, to tylko miniolot – powiedziała ta druga Mniejsza, która wcześniej nic nie mówiła. Pogłaskała Ja po głowach, ale nasz strach wcale nie zmniejszył się, gdyż nagle szafa drgnęła i zaczęła unosić się w górę. Zdrętwieliśmy z przerażenia. Pierwsze z Ja zrobiło siusiu w majtki i skuliło się oczekując ciosu, ale ta miła Mniejsza powiedziała, że to nic nie szkodzi.
Kiedy szafa znieruchomiała i kazano Ja z niej wyjść, zrobiliśmy to już bez protestu. Dwie Mniejsze chwyciły Ja za ręce i poprowadziły do dużego, bardzo dużego mieszalnika. Były tam inne Ja, niektóre małe, ą inne większe od nas. Siedziały przy stolikach i coś jadły. Poczuliśmy przyjemny zapach i zaburczało nam w brzuchach.
– Zaraz dostaniecie coś do zjedzenia, ale najpierw was wykąpiemy – powiedziała obca Mniejsza, która zjawiła się, nie wiadomo skąd.
I znowu Ja znaleźliśmy się w szafie, ale takiej białej, w której było bardzo ciepło. Po chwili trysnęła na Ja przyjemnie ciepła woda i obca Mniejsza zaczęła nas po kolei namydlać. To już znaliśmy – Mama też myła Ja, ale woda była wtedy w wannie, a teraz leciała ze wszystkich stron. Po kąpieli wysuszyło Ja ciepłe powietrze, które wydostawało się ze ścian i sufitu. Dostaliśmy nowe ubrania i zaprowadzono nas do mieszalnika z dziećmi. Tak mówiono na te inne Ja. Były dziwne, w większości pojedyncze. Ale było też kilkoro Ja takich jak my.
Jedzenie, które dostaliśmy też było dziwne, bo niektóre rzeczy trzeba było najpierw pogryźć przed połknięciem. Miało też inny zapach i smak niż papka energetyczna, do której Ja byliśmy przyzwyczajeni. Jednak łapczywie pochłonęliśmy wszystko, co przed nami postawiono, gdyż nie jedliśmy od dawna. Po posiłku zaprowadzono Ja do spalni.
Potem Ja dowiedzieliśmy się, że zawieziono nas do miejsca, zwanego Internatem. Ale i tam nie pozostaliśmy długo. Tylko kilka spań. A teraz znowu siedzimy w szafie, która nazywa się minilot, i nie wiemy co się dzieje. Dokąd nas zabierają? Ja jesteśmy u kresu sił. Znowu popadamy w odrętwienie.

autor

szadunka

Dodano: 2023-05-29 09:49:55
Ten wiersz przeczytano 1109 razy
Oddanych głosów: 32
Rodzaj Wolny Klimat Zimny Tematyka Rodzina
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (26)

sosna sosna

Świetne, a czytając od końca i poznając początek
opowieści, też znakomite :)

Halina53 Halina53

Zaczęłam czytać... Wciada,
Pozdrawiam ciepło

szadunka szadunka

Dziękuję Jazkółko.
Mam nadzieję, że po Twoich słowach nie wzlecę jak
balonik w górę :)
Jednak patrząc na komentarze dochodzę do wniosku, że
jeszcze zamieszczę kilka odcinków opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie czytających te przydługie
fragmenty opowiadania i dziękuję za cierpliwość :)

jazkółka jazkółka

Jakie TO jest DOBRE
Przeczytałam wszystkie części, trochę mi to zajęło, bo
czytałam dokładnie:) i powiem Ci, Szaduneczko, że masz
Ci los... i talent:-) Ta część dla mnie najlep!sza,
odczucia bliźniaków przedstawiałaś tak namacalnie, tak
oryginalnie, jestem po prostu zachwycona!
Pozdrawiam Cię serdecznie:)

szadunka szadunka

Serdecznie dziękuję za odwiedziny, poczytanie i
odniesienie się do treści.
Pozdrawiam ciepło.

@Najka@ @Najka@

Smutno się zaczęło,bo i smutny los takich
dzieci...pozdrawiam...ale bardzo ciekawie

Halszka M Halszka M

Bardzo poruszajaca proza.
Smutek i żal chwyta za serce.
Pozdrawiam serdecznie :)

wandaw wandaw

Bardzo bardzo ciekawe opowiadanie Wciąga czytelnika
Pozdrawiam serdecznie Szadunko

_wena_ _wena_

Ciekawe opowiadanie, które porusza najczulsze struny
serca.
Często zadaję sobie pytanie; dlaczego Bogu ducha winne
dzieci muszą cierpieć z powodu nieodpowiedzialnych
rodziców o zatwardziałych sercach...
Pozdrawiam lekko zasmucona.

wolnyduch wolnyduch

Poruszająca proza, świetnie napisana,
pozdrawiam serdecznie, sorry za poślizg, ale nie
zawsze mogą być w necie.
Pozdrawiam serdecznie i w zamyśleniu, niestety życie
bajką nie jest, często jest ciężkie nawet w wypadku
dzieci.

szadunka szadunka

Bardzo dziękuję Wszystkim za odwiedziny, czytanie i
wypowiedzi.
Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę dobrej nocy :)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Oryginalna forma, ciężko się przeżywa, tak - przeżywa
treść. Czytając o sytuacji, w której życie liczone
jest na spania. Pozdrawiam ciepło..

molica molica

Witam,

pełna fantazji, niejednoznaczna opowieść.../+/

Pozdrawiam majowo ciepło i słonecznie.

Annna2 Annna2

Są takie rodziny- niestety.
I dzieci cierpią niesprawiedliwie.
Dobre opowiadanie- poruszające.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »