Ostatnia posługa (okno)
księżycu, spełnienie snów
chora, najbardziej wątpliwa
muzo ostatnia
martwy żywy przedmiocie
mej troski
w którego przychylność do końca
nie uwierzę
składniku wilczych modlitw
poronień i tęsknoty
na pół przecięta
z niebem w oczach i nogami na ziemi
na pustkowiu ratuj słońce w nocy
na dywanach starych łazienek, kołysanych
wiatrem
i w bluszczu skąpanych
pij ze mną piwo po nocy kupione
bo jeszcze żywię swą śmiercią obrazy
gatunku
przesyłam wnukom posłania
wszczepione w promienie słońca
ożywiam przyszłe trupy w elegancji
szczerych ale delikatnych rozmów
w miejscach dla tych co cudownie
roztrwonili życie
posyłając w świat odblaski żywe z lędźwi
-
dzikie dobre dzieci
wolne niewdzięczne troskliwe
akceptujące biednego lisa
przechodzącego przez rzekę
szeroko rozlaną w blasku
księżyca
A ona mnie spamięta
Da mi tą posługę Ciosem w kark uśpi
Tulipany złoży i będzie pamiętać
O te pamiętanie chodzi, skąpane w życiu
wziętym ze sobą na głębię, na środek
morza
a nie zostawionym
na brzegu
O te pamiętanie chodzi
To jest posługa ostatnia
Nie o dobicie na prośbę
w blasku twych oczu czynioną
zanim prosić nie będę już umiał,
nie o tulipany, muzykę,
wymoszczoną trumnę i wiarę
w moją obecność na ceremonii,
ale o to pamiętanie możliwości
zaistnienia Belamonte.
Komentarze (3)
Kolejne piękne rozważania pełne zadumy i pogodzeniana
się z przemijaniem, podsumowanie życia i troska..." o
to pamiętanie chodzi..." A wszystko czynione w
osamotnieniu w chorobie...
Piękny wiersz, czytam już kilka razy i za każdym
odkrywam coś nowego - trwaj Belamonte - piękna góro.
Ps. Nie lubię dużo pisać, a refleksyjne rozważania
chowam na dno szuflady, większość ludzi i tak nie
czyta:) Pozdrawiam:)
księżyc towarzysz przyjaciel zakochanych poetów muza
i mroków ludzkich rozjaśnia co słońce chciało wiedzieć
Wiersz zapada w pamięć i daje nadzieje dzięki
Belamonte Piękny żywa poezja dusze opromienia bo
księżyc jest odbiciem słońca- światłem wzbudzeniem
dla iskry- życia
Autor powiedział wszystko, co sam chciałbym
powiedzieć, tyle że łaniej i bardziej poetycko niż
mógłbym wymyślić.Brawo Belamonte.