Ostrawa
Obumarłe kwiaty w miejscach gdzie rodziły
swe plony,
w zakamarkach bez światła, w których dźwięk
burzliwej trzody.
W ziemi, która bez ciepła nie obrodzi nic
więcej,
w człowieku, który bez człowieka swych dni
doczekać nie chce.
Drzew taniec na polanie łysej jak skała,
słońca śpiew, tak głuchy jak zieleni
trawa.
Chmur burzliwych zew,
tak dosadny jak śpiew opery na dworze,
to pokątny gniew, człowieka bez ciała co
orze
To słyszę ów dźwięk,
Twych liter oprawa,
Twe imię jak wyrok,
jak Cię zwą - Dobrawa?
Podążę więc w sen, jak w piekło, by
usłyszeć Twe brawa.
Wciąż do melodii jednej i stałej jak
dzień,
byś była tu wciąż jak Ostrawa.
Jestem jak Bóg, winszuj zatem me troski,
byłem tu wiecznie, wciąż jestem,
jak młody P. Wołodyjowski.
To koniec.
Komentarze (2)
poprzedni Twój wiersz bardziej mi się podobał, ten ma
zamysł ale jak dla mnie trochę chaotyczny/ może przez
niepotrzebne inwersje, które zgrzytają/
pozdrawiam
Podoba mi się, przemyślany i kompozycja też niczego
sobie.