Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Pan Teodor

Lesie, ojczyzno drewna! Stołówko sarenek,
Dawco życia robactwu i siewco ziarenek,
Bądź dzisiaj pozdrowiony i po wieczne czasy!

Las ten nie jest przyjazny, podobno w nim straszy.
Ciemno między drzewami, gęste rosną krzewy,
Niejeden się w nim zgubił, wsłuchując się w śpiewy
Tych zdradliwych artystów - srebrnoskrzydłych ptaków,
Które wiodą nad wodę jednym z czarnych szlaków.

Pan Teodor zamieszkał już dawno w tych stronach.
Żył on wielce dostatnio, gdyż Teodorowa
Zmarła tuż po ich ślubie, zostawiając posag:
Dwór modnie urządzony, klękajcie niebiosa!
Chodziły wprawdzie słuchy, że do żony śmierci
Teodor się przyczynił, podając jej rtęci.
Brakło na to dowodów, sprawa umorzona,
Spoczęła w swym grobowcu jego martwa żona.

Dnia pewnego posłyszał o nowych sąsiadach.
Donieśli mu znajomi, których dziecko badał
(dodać bowiem należy, iż był on lekarzem),
Że widzieli klamoty, furgon i bagaże.
Widzieli także córkę przyjezdnej rodziny,
Podobno strasznie śliczna, wprost piękna wyżyny!

Pomyślał więc Teodor: "Pójdę się przedstawić!"
Zamiar zrealizował. Kwiaty jakieś sprawił,
Już puka do drzwi domu, słyszy odgłos kroków,
Ktoś naciska na klamkę... Teodor jest w szoku.
Staje przed nim Eulalia. Ma oczy błękitne,
Smukłe, długie odnóża i czułki wykwintne,
Jakie tylko cetyńce mają wśród korników!
Grom miłości go trafił, choć on ze skrycików
Szarych z dziada pradziada.

Skrzydła rozprostował.
Przywitał się słowami: "Witaj moja droga!
Nazywam się Teodor, jestem twym sąsiadem,
Mam praktykę lekarską, więc problem to żaden,
Abyś do mnie zajrzała, poczuwszy się gorzej."
Poruszzła czułkami: "Gdzie mieszkasz doktorze"
Właściwie to mam kłopot, przedplecze mnie boli,
Chyba od przeprowadzki, sprzątania pokoi,
Czy mógłbyś coś zaradzić?" - słodko zapytała.
"Wpadnij do gabinetu, to ta brzoza biała,
Tam przyjmuję codziennie, od świtu do zmierzchu ."
"Oczywiście przybędę... do twego domeczku".

Następnie drzwi zamknęła. Na progu stał długo,
Nie mogąc się poruszyć. "Chcę być twoim sługą!"
Niemalże to wykrzyczał, lecz się opanował.
Wreszcie poszedł do domu. Ciężka była droga.
Nadto stwierdził nieszczęśnik, że wpadł w otępienie,
Nie spytał jej o imię... Ot, niedopatrzenie.

Noc minęła spokojnie, Teodor wstał wcześnie,
By ogarnąć komnaty. W końcu słynął w lesie
Nie jedynie z bogactwa i swego zawodu,
Ale również z porządku, jaki trzymał w domu.
Intensywnie rozmyślał o ślicznej korniczce:
"Jest innego gatunku! Jakież to tragiczne!
Istnieje dla nas szansa? Jakże ją przekonać?
Podejmę ją obiadem, a w obiedzie prozak!
Znakomite mam łyko - pierwyj sort ze świerku,
Smak prozaku ukryję w przepysznym deserku!"

Bezzwłocznie do działania zabrał się Teodor.
Wstawił łyko do garnka. Komorę godową
Przystroił igiełkami opadłymi z jodły.
Po tym uznał swój dworek do przyjęcia godny
Pięknej panny Eulalii.

Już słońce wysoko
wisiało nad drzewami, chociaż mgła głęboko
Wsuwała się w gałęzie, kiedy przyszła Ona.
Przywitała się grzecznie, weszła pochylona
(Gdyż drzwi dworku skrycików nie dostosowano
Do wielkości cetyńców). Obnażyła ciało,
By się poddać badaniu. Sternit miała zgrabny,
Jak ocenił Teodor - również tergit ładny.
Diagnoza była dobra, to tylko zmęczenie,
Eulalia ma odpocząć, może gryźć korzenie
Modrzewia dla witamin.

Chciała już wychodzić,
Teodor spanikował i podciął jej nogi!
Upadła na podłogę, odwłok sobie zbiła,
Nadszarpnęła skrzydełko, odnóże skręciła,
Krzyk jej chyba słyszano w całym wielkim lesie.

Wtem huk rozbrzmiał dokoła, dwór-brzoza się trzęsie!
Podbiegł Teoś do okna, ptak leci ogromny.
Zdążył tylko pomyśleć: "Stanę się bezdomny!"
Wielki ptak swoim skrzydłem, szybując, ściął brzozę.
Dom Teodora runął, upadł na podłoże.
On sam oraz Eulalia obili się znacznie,
Zanim wydostali się, męcząc się wydatnie.

Mgła już wtedy opadła, las zniszczony został.
Nagle ze środka ptaka... wychyla się postać.
Nic, co widziałby wcześniej lekarz wykształcony.
Tylko cztery odnóża, tułów zniekształcony,
Dziwny otwór gębowy, ciało obleczone...
Eulalia zawołała: "Na szerszenie, człowiek!"
Nim jednak głos jej przebrzmiał w zadymionym lesie,
Usłyszeli dwa strzały, których dźwięk się niesie.
Zadudniła wnet ziemia, ludzi biegnie więcej,
Nie patrząc, na czym stają, do ptaka czym prędzej
Chcą dotrzeć przed innymi. Zdeptali korniki,
Które życie oddały, zawiniwszy niczym.

Rodzina Teodora każdemu się żali,
Że śmierć pana doktora to wina Eulalii.
Niektórzy jednak twierdzą, iż kara nań spadła
Za otrucie swej żony.

I koniec czytadła.

Dodano: 2012-02-15 20:56:29
Ten wiersz przeczytano 925 razy
Oddanych głosów: 4
Rodzaj Rymowany Klimat Obojętny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (5)

IGUS IGUS

Mistrzostwo!Trzeba miec talent i inteligencje zeby
stworzyc takie dlugie dzielo i zachowac jego rytm!
Czytalam na glos tak jak "Pana TAdeusza"..ciekawa
historia,dowcipna z moralem. Przyznac sie musze ze
znam cie na beju od dawna,przeczytalam twoje wszytskie
wiersze... i cenie sobie twoja poezje..jest momentami
rozbrajajaco szczera,masz swietne puenty,masz ciekawy
styl...i chcialabym zebys to wiedziala.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Piszesz, jakbyś widział w nas etymologów,
czyli badaczy owadzich nogów.
Stąd te naukowe terminy, jako to: sternit, tergit i te
odmiany insektów/robali: skreciki, cetyńce, a wszystko
to nie na nasz nieuczony rozum. Należało tedy przypisy
stosowne poczynić.
I pomyśleć, iż to poemko miało nam przybliżyć kulisy
pewnej głośnej katastrofy lotniczej...

DoroteK DoroteK

Fajna opowieść, ciekawa, troszkę długa ale warto
przeczytać :-)

ula2ula ula2ula

leciutkie pióro Witam:)Przeczytałam wierszowaną
opowieść OK Pozdrawiam

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »