Pani Miłość
Oto mój kolejny wiersz, niestety po długiej przerwie.
Pani „Miłość” spacerowała
sobie
po ulicy.
Niby czekając,
niby udając,
wypatrywała swojej ofiary.
Przechodził młodzieniec
urodziwy jakby ulubieniec
„Piękności”.
Już go trzyma w garści.
Ledwie go ujrzała.
od razu zrozumiała,
że do niego się przyczepi.
I omota go czarami swymi,
dla ludzi niezrozumiałymi.
Wnet chłopaka coś dotyka:
jakaś zmora, jakiś rybak,
W serce jego haczyk wbił.
Teraz Miłość wiedzie prym,
nad młodzieńcem,
nad życiem tym.
I uderza znów ,
ponownie,
lecz na płeć przeciwną od tej,
co przed chwilą omotała…
Lecz czy dziewczyna go zechciała?
Miłość czary swe ponawia.
Tu zakręci, tam poprawia.,
Miłość rozpędzona mknie,
lecz dziewczyna w końcu mówi:
„NIE!”
I rozprysło się marzenie,
o tym
co miało być jak spełnienie.
Ona na głos śmieje się…
On prawie z mostu skakać chce...
Miłość zaś znów dalej mknie
I sieje spustoszenie.
Lecz bez niej człowiek
Byłby nikim.
Takim zwykłym,
szarym,
bezczułym,
kamykiem.
Piszcie mi co w tym wierszu nie pasuje. Przynajmniej ja mam takie wrażenie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.