parodia
leżę zmęczona codziennością,
upokorzenia czuję wciąż smak,
otulona swą własną złością,
słowa tłumaczę na wspak,
choruję od dawna na chłód,
ogarnia on moje ciało,
słyszę cierpienia chód,
nic mi życie nie dało,
a jednak wciąż jeszcze żyję,
wiąż oddycham znudzona,
swe cierpienie kiedyś zabiję,
i nie będę już pokrzywdzona,
stoję na skraju przepaści,
czuję-załamania wiatr wieje,
przez ból dostaję zapaści,
ironią-ciągle się śmieje,
ktoś cię kiedyś zapyta,
o pewną szarą dziewczynę,
co przez całe życie umyka,
i nęka się przez tę winę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.