Patrząc
Chyba wystarczy mi spojrzenie,
którym rozbierana jestem codziennie.
Jeśli skóra jest naga,
rozkładasz mi duszę na kilka części,
każdą starannie oglądając.
Wówczas trudniej mi ukryć wstyd,
z którym bawisz się przekornie.
Chronię się w zasłonie powiek,
chcąc więcej wstydu.
Dotykaj mnie i pieść.
Jednak wejdę na szczyt,
szeroko otwierając oczy,
łapiąc ostatkiem tchu twoje źrenice.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.