Pętla (proza)
Spojrzenie pogardy wyzwala z wnętrza
Demona. I wtedy ból dosięga każdej części
mojego ciała i umysłu. Dlaczego świat nie
potrafi zrozumieć, że tego nie chciałam?
Za każdym razem, gdy próbuję się pozbierać,
cierpienie wbija we mnie kolejny nóż. Pętla
zaciska się coraz bardziej. Znowu spadam i
znowu wyczuwam ostateczność. Trwam na tym
świecie jak skazaniec, czekając tylko na
swój wyrok.
Bo wiem, że kiedyś zabraknie mi sił by
dalej walczyć. I zrobię to...Być może też
zawisnę. Wtedy chyba już nie będzie miało
znaczenia jak odejdę. Pobiegnę prosto do
Kresu.
Wbijam się w pancerz kolejnego obłędu i nie
wiem już gdzie się schować, żeby odbić się
od dna i wreszcie zaistnieć.
Przepraszam...Za to zło , które w sobie
noszę; za śmierć, którą rozdaje jak ulotki
reklamowe. Zdmuchnij mnie wietrze. Odbierz
mi ostatni dech i uwolnij świat od mojej
niedoskonałości. Uwolnij mnie od samej
siebie. Proszę...
Komentarze (16)
smutno ale interesująco pozdrawiam