pewien dzien
w nieistotnym miescie
przy ktoryms boisku
na jakiejs lawce
siedziala pewna osoba
w niczyjej bluzie
z nieistotna mina
palila kolejnego papierosa...
obcosc otoczenia
i wyraz jej twarzy
obojetnosc powietrza
i brak dawnych marzen
Miasto bylo niewielkie aczkolwiek
urokliwe
boisko ogromne a spoleczenstwo zyczliwe
lawka stara lecz ze swym urokiem
ona zawsze chodzila pewnym krokiem
bluza wiadomo do kogo nalezala
a jej dusza z radosci promieniala
plany i marzenia szybko znikaja
lzy do oczu same naplywaja
zas ludzie zapalniczke podaja...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.