Piekło
Wąskie, kręte schody
Zagłębiają się w ciemność.
Nie widać co na końcu ich jest.
Schodzę w dół,
Pchnąca nieodpartą pokusą poznania
Odpowiedzi na dręczące pytania.
Czarne, kamienne ściany
Jarzą się poświatą gnijącej zieleni,
Woń rozkładu drażni nozdrza,
W głowie wiruje cały świat,
Mdłości wzdrygają ciałem.
Poślizgnęłam się,
Spadłam na sam koniec
Widmowych schodów.
I ujrzałam sceny dantejskie,
Okrutną rzeź, nienawiść, rozpustę.
Jęki torturowanych sprawiają ból,
Przeszywają obolałe już ciało.
Piekielnych bestii ryki
Odbierają siłę, nadzieję i odwagę,
Pozostawiając tylko trwogę, słabość.
Języki ognia sięgają mnie.
Ujrzałam, lecz odpowiedzi nie
otrzymałam.
Wiem, że nigdy jej nie poznam.
W poszukiwaniu jej schodziłam świat,
Aż zawędrowałam tu,
Do miejsca wyrzutków, zbrodniarzy,
Niegodziwców, grzeszników.
Zostanę pomiędzy nimi po wsze czasy,
Bo stąd nie ma ucieczki.
Mym domem ojczyzna kary,
Mym domem - piekło...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.