Polska
Patrzę na kraj flagowym pryzmatem
krew karmazynu zalewa moje oczy…
A biel rozgrzesza mnie cienką, białą
szatą,
że w miłości rozważanie myśl wredna prężnie
kroczy.
Wzrok zapuchnięty od ścisku pożogi
to taka rodzima Mater Dolorosa…
Połyka niechętnie kolejny kielich smoły,
i daje nam obuwie, choć sama wiecznie
bosa.
Czasem się wespnie z dymami kominów
do miejsca, gdzie zobaczy wszystkie swoje
dzieci.
Gromada rozpierzchła, lecz jakoś tak
szczęśliwa…
więc czasem łza wzruszenia kwaśnym deszczem
zleci.
Wieczory spędza w ciemnych piwnicach,
gdzie czuć tylko stęchliznę statycznego
czasu.
Lubi ten klimat, bo sama jest
wiecznością,
oddychającą płucami iglastego lasu.
"Polska" na imię tej Pani sędziwej,
ona nas wydała, i chociaż nie
zrodziła...
zmęczona, wymięta - choć dalej
potężna...
nami przecież stoi ogromna Jej siła!
Dla Tych, którzy w Nią zwątpili. Ku pokrzepieniu serc.
Komentarze (3)
Nareszcie pięknie i patriotycznie ... gratuluję
Piekny wiersz o ojczyznie. Pokrzepia.
Świetnie napisany,odważnie. + i zapraszam do Siebie