Z poniedziałkowej klatki
*niebo steruje podszeptem*
Z poniedziałkowej klatki
------------------------------
Totalna stagnacja. Piątek się zarumienił,
sobota trzasnęła chłodem, poszła sobie.
Z niedzielą się rozstałam paląc świeczki na
grobie. Reasumując, cienie jeszcze drgają .
Listopad męczy mgła. Nie chce wpuścić
chłodu.We mnie pomrok.
Esensja herbaty z rumem nie rozdwaja jaźni.
Potencjalni śmiertelnicy drepczą w
kolejkach po radość, szczęście, pieniądze.
Życie znajduje się między. Kolacja, obiad,
śniadanie, to ważne. Praca dobrobytem.
Jeszcze jeden papieros, łyk ginu. Snuje się
po domu na wszystkich piętrach
izolacja. Rura burczy, zaraz bedzie ciepło.
Loteria wybiera pierwszych. Ostatni
wyrywają sobie ząb madrości.
Udowodnić trzeba że niebo sie rozpuści. Nie
ma czasu na oddech.
Komentarze (4)
Ej Hewko, Hewko, tez masz przerwę jak i ja miałem.
Wena przysypia ale budzi się czasem. Ja słabo ostatnio
piszę, ale piszę.
Co do górnego przypisu = jak 2 x 2 = 4.
z powyższego wynika, że najlepszy piątek, lubię
rumieńce na twarzy. mgła też litościwa - nie wpuszcza
nieprzyjaciela bezdomnych, jeszcze zbyt wcześnie na
zamarzanie. czas udowodni wszystkim, że wszystko na
nic, przeciw wieczności.
Samotność otulona jesienną mglą.Pozdrawiam cieplutko
z usmiechem+++