Poranek
Słyszę jak świt oddala ciszę
Podmuchy wiatru unoszą kurz
nagromadzony przez rzeczywistość
zegar z kukułką czeka na odnowę
rdzawe łańcuchy zwisają bezużyteczne
poranione zębem czasu
jest mglisto
zapach skoszonej trawy przeszkadza
Unosząc powieki celebruje moje myśli
nagromadzone jedne na drugich
spadają jak karty z rozsypanego domku
obrazy niezadowolenia przysłaniają
marzenia
ale nie do końca
wsuwane kapcie
zapraszają do degustacji kolejnego dnia
Przezorność kierowana ryzykiem pląta
nogi
Raz, dwa, trzy, nie pora na wyliczankę
Ciepła kołdra szybko stygnie
Na bosaka zaparzam kawę
Komentarze (5)
Nie lubię chodzić na bosaka...ale cieszę się, że mogę
degustować każdy nowy dzień :) Pozdrawiam
Dostrzegłam ten obraz.
Bardzo ładny obraz wierszem malowany
obrazowo o poranku.
Obrazowo:) Chyba uciekł ogonek z "celebruję". Miłej
niedzieli:)