Trucizna
Potyczką nazywam siebie
Huśtawką na małych sprężynach
Wygięta w jedną stronę
Łańcuchem strachu odbijam
Dni rodzą ruchome odbicia
Ochrzczone przyzwoitością
Tkwią ślepo w zaułkach nocy
By wstawać z moją wolnością
Dwie strony horyzont przecina
Połowy nierówno pękają
Ta większa hołubi trudności
Ta mała szczęściem się dławi
W wyborze prawda pomaga
By zasiąść na tronie życia
Lecz moje podejście się wzdryga
Ściskając w rękach chochlika
Co począć gdy dusza czarna
Wybielacz działa punktowo
Czy może nie słuchać diabła
I nie żyć tak kolorowo
A może przed zakrętami
Gdzie znaki prowadzą roztropnie
Hamując łapać oddechy
by zacząć nie myśleć pochopnie
Szmat czasu za mną niestety
A kule dodają ciężkości
Ciekawe jak się upada
Z wyimaginowanej wyższości.
Komentarze (3)
Dużo prawdy w tym jest, żeby nie wiem co robić to w
życiu wiele upadków nas spotyka, nie da się
wszystkiego przewidzieć. +
Życie- to wzloty i upadki.
Tu jest autorefleksja, bardzo dobra, z dystansem do
siebie.
Trucizno w Twojej nieokiełznanej poezji widzę ślady
samokrytyki.