postyczniowa refleksja...
...co dopiero styczeń skończył swoją
wartę
już przebiśnieg głowę w jasność bladą
wciska
promień słońca grzeje białość płatkowiotką
która tonie w deszczoszklanych
wodotryskach
chłodnej cieczy wypuszczanej z pusznych
kłębów unoszących się gromadnie nad dachami
żonkil także wstał za wcześnie więc łka z
cicha
tkając trawie przyodziewek gorzkołzami
niewczorajsza niedzisiejsza jem
śniadanie
badającym wzrokiem patrzę w czas nieznany
nałóg dawno porzuciłam dla oddechu
lecz świat dziwnie w kłębach dymu jest
skąpany
luty sączy się przez dzienność nocność
płytką
może włączę marzeń taśmę wyliniałą
i zapytam się tarota czy przypadkiem
coś się będzie ciekawego w przyszłym
działo...
Komentarze (7)
Niech już wiosna przyjdzie.
...dziękuję Panom za odwiedziny i miłego dnia życzę;))
Kolejny, dobrze napisany wiersz. /+/
Lacze serdecznosci, Stefi. :)
Klimat wariuje. Kwiaty nie wiedzą jak na to reagować.
Ja już w styczniu przyniosłem do domu parę gałęzi z
zielonymi (nie brązowymi) pąkami, które po dniu w
wazonie wypuściły świeże, młode listki. I stały tak w
wazonie przez kilka dni, a tymczasem za oknem spadł
śnieg...
tęsknię już do widoku przebiśniegów i żonkili.
...dziękuję za odwiedziny; miłego popołudnia:))
Refleksja nad lutym, opisująca jego kontrastującą
naturę poprzez obrazy natury i codzienności, a także
wyrażająca wątpliwości co do przyszłości.
(+)