potępieni
my
odwiecznie tępieni za życie
za liść który opadł zmęczony
i spoczął w grobowcu narodzin
za słowa zbyt ciężkie i śmiałe
milczymy
w tłumnej zadumie
nikt nas nie słucha
każdy zamyka znudzone powieki
w pięści chowa płatki stokrotek
i tupie nóżkami potrząsa głową
nie chce usłyszeć
to my
zrywamy martwe litery
z ogłoszeń na drzewach
słowa małe a głośne
stawiamy nagrobki
najtaniej
oni
zapatrzeni w lepsze wczoraj
widzą zadraśnięte dotykiem motyle
skażone zdławionym oddechem
drewniane schody
krzyczące pod uciskiem ciężkich
westchnień
to ja
naruszam własność prywatną sumienia
świat przechodzi obok
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.