Pożegnanie
To już koniec?... Dlaczego ja wciąż nie dowierzam?
Na pożegnanie
Wtopiłeś się w otoczenie
W milczeniu szukając zbawienia
Setki ciosów będacych słowami
Czekały na komende samozniszczenia
Błagałam Cię
Prosząc o pozwolenie
O szybką śmierć
Swoisty azyl w samotności
Wkońcu dotknęłeś mnie swym sojrzeniem
Wbijając mi sztylet obojętności
A ja stojąc przed Twoim obliczem
Czekałam na chwile, ułamek istnienia
Błądziłam w tych oczu zarysie
Szukałam w nich zrozumienia
Kontrast myśli zbyt ostro
Nakreślił mi moje znaczenie
Wszystkie te piękne chwile
Dla Ciebie to zwykłe wspomnienie?
Twoja twarz jak posąg
Złowieszczo spychała mnie ze skały
Niemy na gesty i słowa
Tak bardzo mi obcy cały
Odeszłeś w milczeniu kruka
W czarną mgłe obracając miłość
Zostawiłeś mnie znowu samą
W me życie wlewając zawiłość
Zabiłes we mnie wszystko
Wykrwawiajac prawdziwe uczucie
Splamiłeś me ciało i dusze
Wystawiajac mnie na wspolczucie
A przecież wystarczyło słowo
Byłabym znowu Twoja
Odkrywałabym przed Tobą niebo
Z dnia na dzień i codziennie na nowo
Nie to już nie boli... Poprostu nie rozumiem.... Dla Ciebie Kochanie....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.