Prawie jak u Leśmiana
W malinowym chruśniaku, wśród malin
dojrzałych
Szukaliśmy schronienia przed zbieraczy
wzrokiem.
Skradaliśmy się cicho, prawie kocim
krokiem,
Zdradzał nas tylko szelest gałązek
trącanych.
Jak w wierszu: był bąk złośnik i żuki
kosmate,
I liście, nie wszystkie całkiem
urodziwe.
A pajęczyn wisiory – koronki
prawdziwe!
Pachniało malinami, bieliło się
kwiatem…
Zerwałam garść owoców, ścisnęłam je w
dłoni,
Palce sokiem skrwawione do góry
podnosząc,
Lekkim gestem zachęty o pieszczotę
prosząc,
I spotkałam, o zgrozo, wzrok twój
zadziwiony!
Nie stały się maliny narzędziem
pieszczoty,
Choć dla ciebie wśród kolców ostrożnie je
rwałam
Chcąc im dodać troszeczkę woni mego
ciała…
Pewnie w duchu się śmiałeś z tej mojej
głupoty.
..."prawie" robi wielką różnicę...
Komentarze (6)
Bardzo smakowity..wierszyk, aż sama mam ochotę na
maliny ;)
śliczny lekki i pachnący malinami - pozdrawiam
Smaczny , pachnący.
No cóż i tak bywa, ale może następne zbiory będą
równie udane jak wiersz, pozdrawiam :)
cudowny wiersz, jest się czym delektować, bo pachnie
miłością i malinami, pozdrawiam serdecznie :)
Już czuję zapach malin gniecionych . Bardzo ładnie i
ciepło u Ciebie :)