Przyszła Miłość
Przyszła Miłość. Puk, puk w okno:
"Wpuść, bo mi skrzydełka mokną!
Otwórz! Zimno tu na dworze."
Za nic w świecie nie otworzę,
więc wykręcam się w te słowa:
"Ach! nie jestem dziś gotowa.
Mam ból głowy, słowem - zły dzień.
Przyjdź pod okno me... za tydzień."
"Ależ, wpuść mnie miła duszo!
Dodam sercu animuszu
i uskrzydlę cię jak króla.
Chcesz? Pofruniesz bez "Red Bulla"!
"
"Mam dziś katar..., sweter stary,
mam skarpetki nie do pary
i deszcz leje wciąż na dworze...
Odejdź! Jestem nie w humorze."
Miłość - myślę - to kłopoty.
To łzy bólu i tęsknoty.
Nie chcę cierpieć. Ja się boję.
Ale ona ciągle swoje:
"Miłość - szczęściem, nie udręką.
Możesz dawać hojną ręką,
możesz kochać, być kochaną,
cieszyć się, że znów jest rano.
Pomyśl! - uśmiech, ciepłe oczy...
Już cię zima nie zaskoczy,
mróz i zamieć nie nawtyka,
bo masz Miłość miast szalika."
"Bzdury" - mruczę ciągle "anty",
wietrząc nadal jakieś kanty.
"Wpuść! Ostatni raz cię proszę.
Nie?! To całkiem się wynoszę!
Uszanuję twe życzenie.
może wrócę, a może nie."
Odwróciła się i... w drogę.
Rety!
"Wróć! Bez ciebie żyć nie mogę!"
No i wiecie co się stało?
Zawróciła. I została.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.