Pustka
Proszę...naucz mnie żyć bez siebie....
Pęka serce na kawałki.
Nic już więcej się nie skruszy.
Nie ma już tu żywej duszy.
Nie ma szczęścia i słodyczy.
Nie ma oczu i źrenicy.
Pozostały tylko cienie
Co się snują po dolinie.
Nie ma tutaj żadnej duszy.
Ani słowa,ani chmurki.
Nie ma nawet martwej duszy.
Jedna wielka pustka stoi.
W ciemnym progu mego życia.
I już czeka żeby przyjść.
I się sama już tu prosi.
Nikt jej nie chce.
Nie zaprasza.
Ona sama się tu wprasza.
Pokazuje mi blankiecik.
Na nim serce me widnieje.
Przekreślone.
Popękane.
Troszke może pozszywane.
A na dole podpis składa.
Że już czas na nią się skrada.
Że to już jest teraz pora.
By przemienić miłość w proch.
Że już nie ma żadnych złudzeń.
Nie ma marzeń i nadzieji.
Ani wiary w tej nadzieji.
Patrzy na mnie srogim wzrokiem.
Ma przewage to nie powiem.
Bo co powiem to wyśmieje.
I tak sama się zaprosi.
Bierze pióro do swej dłoni.
Jeszcze raz na blankiet skrada.
Uśmiech na swą twarz zwołuje.
I pod sercem się wpisuje.
Podpis krótki,ale zwięzły.
W jednym słowie wszystko mieści.
Słowo krótkie,jakże pełne.
Pełne smutku i nicości.
I wpisuje się na blankiet.
I na zawsze się tam wtapia.
.....tak samo na zawsze Ty wtopiłaś się w moje serce....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.