rano
rano
słońce - pulchna gospodyni
wyszła przed dom
sypie światłem
kaktusy jak kury
dziobią - złote ziarna
biedne nieloty
za szybą wolności
gospodyni - zaróżowione policzki
jeszcze
jakby zawstydzona
dopiero co wyszła z łoża
ale już wszystkich pobudziła
wszyscy
w obejściu
chcą jej jeść z ręki
i wszyscy krzyczą - nawet
te wróble i jaskółki
które mogą mieć robaki
i to co z łąki
nawet ta osa - żółta, pręgowana
jak tygrys
z tą osą to jest szczególna historia
bo jakby nie zdawała sobie
sprawy
gdzie jest
i pcha się tam
skąd inni chcieliby się wyrwać
na podwórku jest już tłoczno
gospodyni rozpięła białą
bawełnianą bluzkę
z której wypłynęły złote piersi
policzki jak bochny
pszenicznego chleba
pośladki - drożdżowe
rosnące
wylewają się
karmi dalej - ale już sobą
wstyd jej przeszedł
włosy - warkocze
nie dwa, całe mnóstwo
wirujących
wirujących
bukietów
kędziory, krawaty, kokardy, końskie
ogony
m a k a r o n y
niektórzy mogą tylko popatrzeć
jak w domu uciech - ta pani
jest już zarezerwowana
dzisiaj bawi się z innymi
Komentarze (5)
Marto :-) chyba nigdy nie czytałam, tak pięknego,
doskonałego i oryginalnego, metaforycznego opisu
Słońca, brawo :-) dziękuję za ten wiersz :-)
biedne nieloty
za szybą wolności
....Marto bardzo rozległy tematycznie wiersz,
wieloznaczność, metafory - a ty prowadzisz dalej i
dalej - bawisz słowem i pobudzasz do refleksji jesteś
ponad - brawo
Kolejny bardzo dobry:)Pozdrawiam:)
Ależ wieloznaczny wiersz:)O
miłości,brzydocie,urodzie,głupocie,zazdrości,o
Poezji.Wspaniały!!!!Pozdrawiam serdecznie+++
Świetne są Twoje wiersze.