refleksje o złotej jesieni
powiedz mi Miła skąd tyle ciepła
w obraz się wplotło tutaj na chwilę
ileż pragnienia się wraz z nią niosło
i tej radości kapiącej tyle
och jak brakuje złotości liści
płomiennej szaty z wrzawą szelestów
dziś przecież szare niebo przeszkadza
w rozsypywaniu słonecznych gestów
wiem wiem zegary rok ponakręcał
aby starannie drogę odmierzać
na odwróconym dnie mego serca
pełno jest wspomnień więc wcale nie żal
i szat i liści szelestów lotów
przeminie wszystko jak sen niechciany
spojrzenie jasne zaraz dostrzeże
spod kępy śniegu ślad w tulipany
na strawę dzienną na zarys nocy
niechaj zstępuje słowo i grzeje
naginam myśli wierne zasadom
że trzeba ciepłem kuć swe nadzieje
Komentarze (8)
życzliwość,ciepło dla siebie i innych to procentuje
daje nadzieje na pozytywne zmiany,ładnie o tym piszesz
nadzieję trzeba ocieplać, podgrzewać... gdy gaśnie,
ogień wzniecać... bardzo ładny wiersz Marylko...
pozdrawiam...
Kiedy tęsknotę tu opisujesz. Za barwą liści jesieni
złotej. To ja się małym przy Tobie czuję.
Duch Twój wzlatuje. Nieziemskim lotem.
Gratuluję i podziwiam. Serdecznie Cię pozdrawiam.
Piękny obraz jesieni ukazałaś...ładny
wiersz...pozdrawiam :)
Podoba mi się twój wiersz, jest bogaty w swej treści i
liśćmi szeleści.
Świetny wiersz, podziwiam;-)
Była złota i odeszła - nastała słota.
Piękny, bardzo dojrzały treścią wiersz.