Refutacja
Ukochanej
marzy mi się
ogród narysowany na skórze
miejsce, w którym wyrasta się z bólu
ledwie dotkniesz - rodzi się drzewo
powstaje bajka o rozkwicie, czarnych
zmysłach
(trudno o lepsze halucynogeny)
zamykam oczy. spod podłogi wyrastają
przebrzydłe bloczyska, w jednej chwili
pokój
zmienia się w nieprzyjazne miasto
szukam cię i nie znajduję. zwierzątko miota
się
łasi do cegieł i pustaków
przemarsz. ludzie niosą pękate stągwie
wypełnione miksturami
skrzynie pełne alchemii
nie wierzę. wszystko to ledwie placebo
fałszywe rośliny bez koloru
krzyczę przez sen, ale nie przychodzisz
głupcy zażywają lekarstwa z piasku
myśląc, że to panacea
(po przedawkowaniu zasycha się
zmienia w spękaną korę)
czuję, że ciąży na mnie
zarzut nie do odparcia
(tak, jestem autorem książki
w której przedstawiłem nas jako proroków
wybacz, że nie spaliłem na czas
ostatniego egzemplarza
- przyznaję ze skruchą)
staram się nie myśleć o nadchodzącej
zimie
jednoroczności
Komentarze (5)
Wiersz ciekawy, to wiesz :)
Tytuł jak zawsze mega pomysłowy, pozdrawiam :)
Bardzo mi się podoba :)
natura zmysłów, ogród uczuć kontra martwe cegły i
piach plajstikowych konwenansów, materializmu
jeju- ale to nie wiersz o dopalaczach. znajomej -
zdrowia życzę, mało rozsądne, że wzięła takie
świństwo.
Jak ktoś mi pisze, halucynogeny, chemia, mikstury,
biorę czapkę, wychodzę - nie mam sił na returny.
Pozdrawiam Florku, moja znajoma leży w szpitalu
po zażyciu dopalaczy.