Requiem dla słabości
W niebiesko-fioletowym świetle
Oddycham gorzką nikotyną
Zatracam umysł bezskutecznie
Obarczając szklankę winą
Barman, proszę Ból raz jeszcze
Noc dopiero taka młoda
Wydam swe sumienie wreszcie
Chcę zaschnięty gniew zeskrobać
Czarne oczy mnie szkicują
Na kartce twojego umysłu
Pewnie chciałyby mnie ująć
W nieprzyzwoity cudzysłów
W tym zimnym świetle neonu
Nie wyglądasz tak koszmarnie
Moglibyśmy pójść do domu
Zagrać w szachy najzwyczajniej
Ale nie chcę cię uśmiercić
Wspomnieniami mego błędu
Księżyc taje od miesięcy
Więc nie będzie happy endu
Będę wdychać dzikie róże
I zapijać wszystko bólem
Aż zmorzy mnie sen przy barze
Sen pełen wiosennych ulew
Grzane wino mnie zgubiło
I smutek tamtego wieczora
Cienie tutaj się nie mylą
Wracać donikąd już pora
Komentarze (1)
"Wracać donikąd już pora" świetnie oddany klimat
samotnego picia z bólu