Ropucha Wybałucha
Tuż nad rzeczką, na kamieniach,
zalękniona, niezdarna i cicha,
w słońca wiosennych promieniach
wygrzewa się Ropucha Wybałucha...
Rozmarzona jak ksieżniczka do wzięcia,
na okoliczny swiat natury zapatrzona,
czeka na swego wyśnionego księcia
stęskniona, nieruchoma, wybałuszona...
Na pocałunek czeka i słowo otuchy,
a może tylko na jeden jego dotyk,
by zmienić się w ksieżniczkę z ropuchy
i rozwiać ponury czarów narkotyk...
Przechodzą obok rycerze tłumnie,
nikt nie patrzy na nią, nie ma ochoty,
są zapatrzeni w siebie, zbyt dumni,
by podziwiać ten okaz brzydoty...
Jeden chciał ją całować chętnie,
już brał ją w swoje ramiona,
nagle otrzeźwiał i zaklął szpetnie
ujrzawszy jaką naprawdę jest ona...
W mig poczuł jej zimne oblicze,
nieme spojrzenie, oślizgłe ciało,
Jakże taką istotę całować?
oj, chyba wypił ... za mało....
Odtąd jeden rycerz drugiemu rzecze:
patrz co (kogo) całujesz ofermo,
są piękniejsze płazy (gady) na świecie,
odstąp bracie od swego zamiaru...
I choćbyś nawet robiąc sobie wbrew
odczarował jej wygląd, pomalował liczka,
ogrzał, pogłaskał, przytulił - to nie
grzech,
ona zawsze jako Twoja księżniczka
powie Ci tylko ...rech... rech...
rech...
Ku przestrodze miłośnikom ropuch, szanujcie je tylko i nie wymagajcie, aby były wam ksieżniczkami:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.