(ro)zbierałeś orzechy po włosku
wieczór był mocno włoski od zbieranych w
ogrodzie
orzechów. aż po brzegi. potem trzaskały
głośno
(łatwo się zdejmowało białe, cienkie
koszulki)
nie było w nich goryczy. i w nas nie było
jeszcze
rdzawych zacieków, z lewej, śladów po
hamowaniu
odruchów - miękkich, ciepłych (czas uczy
nas cynizmu?)
wtedy wzruszały dźwięki i santo
california,
deszczu o szyby, wiatru. wpół sosnowego
blatu
muśnięcie, dłonie, usta. upadło kilka
łupin,
biała koszulka, szeptem, spływała po
ramionach,
mówiłeś "pachniesz niebem". jak orzechowe
cząstki
nie było w nich goryczy. i w nas nie było
jeszcze
zdolności przeczuwania, że obiecane
"jutro"
zostanie w poczekalni, odpłyną gdzieś
perony.
każdej jesieni wracasz koszem pełnym
orzechów,
wonią ziemi, ogrodu. i toczysz się po
stole
i toczysz się przez palce
i santo california ;) http://www.youtube.com/watch?v=zzPahlqT4JI&feature=rel ated
Komentarze (20)
Moim zdaniem to najlepszy wiersz,który wstawiono
dzisiaj na beju,gratuluję:)
Zachwycił mnie.Piekny zmysłowy opis, jednak z nutą
goryczy.
Interesujący wiersz i chyba dobra forma , podoba mi
się :)
Podoba mi się bardzo; druga i ostatnie wersy
najwięcej:)
Już tytuł sugeruje wieloznaczność tekstu i erotyczny
podtekst. Estetycznie rażą mnie zdania zaczynające się
od i z malej litery. Czytałem przyjemnością i
zaciekawieniem.