rozejm z duszą
Patrzyli na mnie
Ta pani z rozprasowanymi kantkami na
spodniach
I ten pan, co codziennie jeździ tym samym
autobusem
Nie bałam się,
Ale walczyłam z oszczerstwami po raz
kolejny
Grzechy ciągną się za mną jak zbyt długi
szalik
A ja już nie chce udawać, że tego nie
czuje
Nie jest mi źle z balastem, który mam
przytwierdzony do ramion
Jest mi źle, bo świat nie chce zrozumieć,
że tak chce żyć
Znowu patrzysz na mnie jakbym chciała
zniszczyć świat
A ja tylko kolejny raz Cię okłamałam
Daj mi żyć, tak jak bym tego chciała
Nie narzucaj religii, w którą nie wierzę
Nie każ iść prosto, gdy chce skręcać
Przywiązałeś mi do szyi sznur ze swoich
zasad
I łudzisz się, że nie rozwiąże go, gdy
przestaniesz patrzeć
Obłuda wydyma mi usta,
Rozszerza uda, wygładza skórę
Dziś pójdziemy do łóżka
Jutro znów cię okłamie …
Ale wreszcie będę szczera ze sobą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.