Rozkosz
Rozkosz
Z pierwszym promieniem
wchodzi pod powieki
usta rozchyla
toczy kroplę
środkiem
bokiem
i
nim opadnie na chwilę
spocznie na biodrze
łuk zatoczy
niby niezaważalnie
coraz szybciej
nie wytrzymujesz
odpędzona
odchodzi
na chwilę
nim w źrenicy
światło się odbije
wraca stłamszona
pierś otula niczym woal
niebiańskości
wrasta w uda żelazne
i
powoli
topi...
wnika głęboko
nektarem zachęcona
i drąży ruczaj boski
unosi w górę ciało nieposłuszne
w rajskim spaźmie
zagląda do wnętrzności
jęk
krótki
wije się w zakamarku czarnej perły
serce oszołomione
dygoczą dłonie
wypływa ciepłym potokiem
by bez zaproszenia
ogarnąć twoje ciało
Szamira
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.