Rozstanie w Balancán
pamiętam że po drugiej stronie ulicy kwiaty
mizdrzyły się do słońca
mdławy zapach przenosił się na skrzydłach
owadzich
i było momentami tak cicho
aż słychać było wiatr co po liściach
chodził
chował się
wzniecał pył z pobocza drogi
słońce ogromniało coraz bardziej w swojej
pomarańczy zachodu
nacierało na mnie
na nas
na twoje usta i skronie
i włosy rozwiane
opadały na twoje czoło
jakby chciały przykryć sentymentalizm
spojrzenia
lęk samotności
bezradność
i niemoc
i oddalały się od siebie nasze cienie
co jeszcze niedawno
rzucały na trawę pojedynczą smugę
milczenie potęgowało wyobraźnię
niedosłyszenia
dalekie odgłosy przechodzących ludzi
niewyraźnie słowa
gdzieś nad horyzontem biała smuga
kosmicznego pocisku
wznosiła się w przerywanych pomrukach
silnika
skrzydła
zapalały się w słońcu
cięły ze świstem przestrzenie atmosfer
spojrzałem jeszcze w twoje nieobecne
oczy
i na ściskaną przez ciebie różę
otwierała się
lecz nie oddawała zapachu
mieszały się nieuchronnie w szumie
autostrad przemijalne szepty
nasze
nie nasze
niczyje
(Włodzimierz Zastawniak)
https://www.youtube.com/watch?v=ZHlNz6RZL8U
Komentarze (6)
Nie nasze, niczyje - tego wiersza nie da się
przeczytać i iść dalej. Może trzeba poszukać zapachu
róży w spalinach własnego życia. dziękuje za wiersz:)
Smutne rozstanie, ale czy sa radosne rozstania?.
Pozdrawiam.
Na pamiętnik mi to wygląda, widocznie ślad wycisnęły
tamte chwile.
W takim razie pisz, będziemy czytać c.d.
Bardzo dobrze chociaż smutny temat jednak w piękny
sposób oddany klimat rozstania
Pogodnego startu w nowy tydzień
Pięknie oddany klimat rozstania.
Miłego dnia.
"otwierała się
lecz nie oddawała zapachu"
ładnie wyrażone rozstanie.