Rubieże
Moje dzikie potrzeby są tu, tuż pod
skórą
dzikie spragnione Raz jest się królem raz
gnębi dzieci
tak było w podobłocznym czasie kinomanii
Wychodzisz z baru pełnego tajemnic, super
drinki bez gatunku
mieszkał w głowie Bóg - wybuch spojrzeń
A mróz a słońce piach A morze rozpryskujące
się o brzeg
A bandyckie - boisz się ich - szczeniaki
już tam są
Kim jesteś o człowieku z lasu?
Byłem dzieckiem
Rozrabiaką
Rozrabiaką tu będę krew przeleję chodnik
nią nasiąknie
I w imię rozbitej na miazgę materii będę
rzygał ciosami,
ale wiem, że nie tak miało być
Ale wiem, że nie zapewnią mi ochrony
okulary przeciwsłoneczne
To ja - to drzewa, no więc będę to robił w
samotności
się bił i ich spotykał
Tych co może mi wytłumaczą mój los
moją nieciągłość, gniew, lęk, strach
obrzydzenie
Lęk o ciało. Ach, już dosyć!
Nigdy nie byłem w grupie
Chcę przejść s..y, to wszystko
Pozwólcie mi przejść s..y do przodu
Wywalczanie sobie wszystkiego, tym jest
życie
Podziałem dóbr, tym jest życie
Wezmą je ci, którzy nie znają skrupułów
A ty tak zawsze stęskniony, dostajesz
zawsze cios,
ale to nie wina - to nieumiejętność
Ale szkoda, szkoda, że taki mam kontakt,
gdy już mam
Komentarze (3)
Wiersz prawdę wykrzyczał inność nie przynależność to z
gruntu brak łupów lecz warto zachować niezależność
Wiersz podoba mi się Ma pazur Dobry Brawo!
pierwsza zwrotkę zabieram, zawsze u Ciebie coś się
fajnego znajdzie. pozdrawiam :)
śnij w kręgach...tańcz w ciszy...krzycz...pozdrawiam