Sen
Kilka dni temu miałam sen. Przedstawiał on
moją śmierć. Widziałam czarne chmury, ulice
zalane od deszczu, a na środku stałam ja.
Zapłakana trzymałam w ręku różę, która była
poplamiona krwią. Wręczając mi kwiat
wyciągnął broń i strzelił. Umierał na moich
rękach. Przysięgał że nigdy nie przestanie
mnie kochać. Pamiętam jego łzy. Płakał jak
dziecko mówił, że popełnił błąd i odchodzi.
W panice zabrałam broń i uciekłam.
Znalazłam się na cmentarzu.
Była noc. Już po jego pogrzebie.
Cmentarna brama była już zamknięta, gdy
rozległ się strzał.
To ja strzeliłam sobie w skroń i wraz z
poplamioną od krwi różą osunęłam się na
grób mojego ukochanego i wyzionęłam ducha.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.