Sen
Spotkałem Cię kiedyś,
w sennym widzeniu.
Oddałem się z rozkoszą temu marzeniu
Niczym bogini Afrodyta
wynurzyłaś się z morskiej fali.
Choć to nie Cypru były wybrzeża
a Ty nie dzierżyłaś boskiej dziedziny
To zdałaś mi się piękniejsza od greckiej
feminy.
Przybrana byłaś tylko
w zwiewną mgłę tajemnicy
Spojrzałem w Twe oczy pełne blasku
zrobiłem kilka kroków po plażowym piasku
I już miałem dotknąć Twego ciała,
skosztować Twych ust gorących
Gdy sen rozpłynął się niczym odchodząca
fala
pozostała tylko szara,smutna jawa.
Komentarze (3)
Lubię śnić...Ładny wiersz...gdyby jeszcze podzielić go
na strofy płynniej by się czytało
W snach się wszystko zdarzyć może... piękna miłość w
tęczowym kolorze... ranek smutkiem wita, gdy
samotne życie mamy... wiersz ładny .. gratuluję.
i to jest właśnie cały urok snów.. przez chwile
czujemy sie wniebowzięci..a poźniej to wszystko sie
rozpływa i przechodzimy do szarej rzeczywistości. plus
za wiersz :)