Serfer (z tomu Zakotwiczenie)
kiedyś, zawsze, był
niewidomy żongler chwytający nici
był
czekający na cios przestworzy i wody
wylatujący nocą na żer pustkowi
wielką czułością i drapieżnością
karmiący bestię co wieczór i rano
zniechęcenie do wszystkich i wszystkiego
rozrywany przez wrzaski snów
porywany przez ptaki
spadający w oś świata
upadając całujący liście
leniący się
spadający z konia czy zeskakujący
czekający na falę obserwator fal
marzący o wspinaczkach i zjazdach i
serfowaniu
patrzący na siebie
z grzbietu konia i z bezpiecznej
pozycji
na grzbiecie ziemi
odgrzewający stare dania
w poszukiwaniu nowych smaków
Tylko serfującego na fali
nie było
z falą, w falach uwięziony może był
ale takiego co zaryzykował i puścił się z
falą
chwilą, chwilami
kości rzucone, kule własną ręką
odepchnięte
horyzonty stare zastąpione nowymi
wieża chwil narodu wszechświata tej małej
strzały
no, tego jeszcze nie było, ho ho
Komentarze (6)
rekin, brrr, piękny. Dzięki wszystkim za przeczytanie,
to wiersz o świadomości swej niesamodzielności po
prostu
Nie serfowałam, ale kiedyś widziałam fotkę serfera w
National Geografic, on wewnątrz wypiętrzonej fali i
wielki rekin w tle... Ciekawy wiersz, nie tylko o tym
serferze, ale chyba o odwadze życiowej.
Pozdrawiam :)
Dobry wiersz, skaaniajacy do myślenia.
Jeszcze do niego wrócę...
Pozdrawiam serdecznie :)
Życie bywa serfowaniem...
Pozdrawiam serdecznie
masz wyobraźnię i odwagę serfera.
Żongler życia.
Tak jak surfer ścigający się z falą.
Igraszki z życiem.( może się mylę)
Warstwy życia, bezpieczne, niebezpieczne.
Dobry wiersz, do pomyślenia.